s. Basior zrobił obrut po czym wskoczył do stosu. Ja potknęłam się i zrobiłam majestatyczne ,,Boom". Wynurzyłam się z liści mając trochę w buzi. Koda zaczął się śmiać. W pierwszej chwili poczułam się urażona jednak później sama zaczęłam się śmiać.
-Haha ,wygrałeś-powiedziałam
-Oj tam liczy się zabawa.
Wtedy niebo zaczęło przykrywać się chmurami. Musieliśmy wracać. Niestety podczas powrotu zaczęło padać.
-Chodźmy tam!- krzyknął Koda wskazujący na jaskinię.
Postanowiliśmy przeczekać ulewę. Jednak deszcz zamiast znikać cały czas się wzmacniał .Musieliśmy przenocować. Pomimo nieprzyjemnej pogody , bawiliśmy się świetnie. Graliśmy w różne gry ,rzartowaliśmy. Jedynie o co mogliśmy się martwić to porzywienie. Tak zajęliśmy się zabawą ,że nawet nieodzczuwaliśmy głodu .Nawet niezdążyliśmy dobrze zasnąć ,a już był ranek. Poszliśmy do domu , rozmawiając o minionej nocy. Przywitał nas mój brat. Był zdenerwowany ,lecz po opowiedzieniu co się z nami działo ,poszedł przynieść coś dla nas do jedzenia. Wreszcie przyszedł i zawiedliśmy do śniadania.
-Dobrze się wczoraj bawiłam-Powiedziałam z uśmiechem.
-Ja też-Odpowiedział Koda.
Po posiłku Koda poszedł do Dakoty. Myślę ,że ja i on to dobra parą przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz