sobota, 28 października 2017

Od Fathym C.D Koda

Jesień rozpoczęła się na dobre. Rankiem obudziły mnie promienie ,słońca zakrytego chmurami. Wszędzie było mokro ,w nocy strasznie padał deszcz. Chciałam coś zjeść ,jednak pogoda odbierała mi chęci na polowanie. Nie chciałam budzić brata ,ponieważ był wyczerpany wczorajszymi ćwiczeniami. Położyłam się przy wejściu do jaskini. Zaczął kropić deszcz. Ledwo otwartymi oczami dostrzegłam ,Kodę i Dakotę w dali. Podeszli do mnie.
-Cześć Fathy-Przywitał się basior.
-Witaj-odpowiedziałam.
Dakota spojrzała na mnie dziwnym zwrokiem. Nie wiedziałam czemu jest taka markotna. Koda zaprosił mnie i Fuerga na śniadanię. Przyjełam propozycję ,jednak bez brata. Poszliśmy do jaskini Dakoty ,gdzie zjedliśmy śniadanie. Rozpoczeliśmy długą rozmowę. W pewnej chwili Dakota odwróciła się ,i siadła w kącie.
-Dakota ,coś nie tak?-Spytałam
Nie nic mi nie jest!-Odpowiedziała
Może jednak?-zaczął Koda
-Nie!-Krzykneła
Uznaliśmy ,że lepiej ją zostawić samą. Wyszliśmy na zwenątrz. Dostrzegłam smutek na twarzy Kody.
-Coś nie tak?
-Ach martwię się o nią ,nigdy się tak niezachowywała.
-Wiesz co ,idź lepiej do niej ,ja i tak musze iśc do siebie.
-Dobrze.
Pożegnalismy się ,i wróciłam do brata.

(Koda?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz