Bardzo długo siedziałam wpatrując się w miejsce w którym zniknął Nataniel.Dopiero któraś już kropla deszczu która wylądowała na moim nosie przywróciła mnie do świata żywych.Robiło się coraz chłodniej więc schowałam się do jaskini.No i starym zwyczajem sięgnęłam po wspomnienia.Rzecz jasna tylko ich urywki bo więcej nie pamiętam.Przypomniałam sobie tą szara waderę i jej czarną siostrę.Jedyne co je łączyło to niebieskie odznaczenia na ciele.
Siedziałam tak z dziesięć minut a gdy się otrząsnęłam zaczęłam się martwić.Nigdy nie wiedziałam czego się spodziewać gdy Nataniela nie ma przez dłuższy czas.Owszem, może i jest dorosły (tak jak ja) ale nic nie poradzę że jestem w takich sytuacjach pesymisyką i wymyślam najgorsze scenariusze.Nagle ujrzałam najbardziej denerwujące mnie stworzenie na świecie.Żbik siedział jakby nigdy nic na gałęzi mojego drzewa! Nie sądził chyba że się tam dostanę.Skoczyłam i ostatecznie poleciałam w górę,złapałam nieproszonego gościa i udusiłam.Nie lubiłam zabijać ale żbiki to ZŁO.Przez wielkie ,,Z"! To właśnie żbik zrobił mi na pysku bliznę.Nie widać jej bo jest tam futro ale ja bardzo dobrze pamiętam te pazury z centymetr od mojego oka.
Wtedy zobaczyłam moją zgubę.Nataniel kulał a w jego stronę zbliżał się jeden z górskich (ja tak na nich mówię) Osłoniłam Nataniela własnym ciałem.Nie pozwolę na to,by ktokolwiek go skrzywdził.Mi Nataniel pomógł kilka razy pod rząd.Moja kolej na narażanie się.
-Tylko spróbuj tu podejść to moje kły będą na twoim karku.-Warknęłam do obcego.
Zatrzymał się i z powątpiewaniem spojrzał najpierw na mnie a później na Nataniela.Ja byłam gotowa na walkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz