Pewnego dnia Koda zaczął się pakować. Spytałam się go gdzie idzie a on na to, że z Fathym do bardzo dalekiego lasu. Zostawił plecak o ile wiem to coś zapomniał i poszedł po to coś. I wtedy przyszła Fathym spytała mnie czy może nie chce z nimi iść ale ja powiedziałam bez zastanowienia, że nie ponieważ nie chcę im przeszkadzać. Koda wrócił i poszli. Dzień po tym jak poszli. Postanowiłam iść na odległa polane szlak sobie z nadzieją na upolowanie czegoś chodziłam bez celu po łące. Leżałam sobie pod drzewem z nadzieją na chwile spokoju na przemyślenie paru spraw. Nie było mi dane siedzieć w samotność nagle usłyszałam kroki. Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam tam basiora był ona cały czarny i taki przystojny
-hej nie wiesz może jak dojść na terytorium watahy złotego blasku?
-właśnie z tamtąd pochodzę więc... (nie dokończyłam ponieważ nagle przedemna osłaniając mnie pojawił się Koda)co on tu robił. Warczal nigdy nie widziałam go takiego wściekłego. Powstrzymalam go przed rzuceniem się na Shawna. Przekonałam go aby z nim porozmawial. Zgodził się i poszedł po Fathym po czym poszliśmy do obozowiska w, którym oni spali. Koda rozpalil ognisko i wszyscy rozmawialiśmy. Po czym poszliśmy spać Koda stał na warcie a ja obudziłam się na dosłownie kilka sekund gdy zobaczyłam jak Koda wstaje i gdzieś idzie od razu zasnęłam. Rano obudził mnie Shawn wylewajac na mnie wodę. Zdenerwowana zasiadlam do śniadania z innymi. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział Koda. Po prostu popłynela mi łza.. Jedna... Druga... I tak bez końca Shawn zaczął uciekać a Koda go gonić. Fathym zaczęła mnie pocieszać. Nie sądziłam że ona może okazać się taka dobra koleżanka. Cieszę się że mnie wspiera i chyba naprawdę ja polubiłam. Koda powiedział że zlikwidowal zagrożenie. Nie wspominając tego tematu zasiedlismy do kolacji. Fathym przyniosła jakieś zające które Koda wrócił do ognia o potem nam zaserwowal były naprawdę dobre
-dlaczego go zabiłes nie było innego rozwiązania?
-no nie wiem czy chciałabyś aby coś ci się stało. Nie chciałem dopuscic do tego aby jakikolwiek członek watahy był zagrożony.Pomsl co by się działo gdybym tego nie zrobiłem.
-w sumie to też prawda a już myślalam że znalazłam przyjaciela
-masz przecież nas(powiedziała Fathym)
-potem zlaczylismisy się w grupowym przytulasie. Nagle wszyscy wybuchli śmiechem
-a tak w ogóle to z czego się śmiejemy
-nie wiem
-ja też
Z uśmiechem poszłam spać . Fajnie jest mieć takich pociesznych i wesołych przyjaciół ciekawe co będzie jutro....
Od Dakoty do Fathym i Kody
Gwiazdki- **
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz