Poszedłem do Dakoty spytałem jej co się stało ale ona na mnie nakrzyczała i kazała mi się zostawić w spokoju.Czasami zdawało mi się, że ona jest zazdrosna o Fathym ale to chyba tylko moje wymysły. Jak najszybciej pobiegłem do mojej najlepszej przyjaciółki aby ją przeprosić.
-Hej Fathym
-witaj
-przepraszam cię za Dakote, nigdy się tak nie zachowywała, czasami zastanawiam się o co jej chodzi
-jest już dobrze tylko szkoda, że jest dla mnie taka nie miła
-spróbuję z nią porozmawiać ,
co powiesz na polowanie na poprawe humoru?
-jasne
I pobieglismy do lasu. Na łące stało stado jeleni czailismy się z Fathym w krzakach. Gdy już wybraliśmy cel rzucilismy się na największego jelenia ze stada, którego udało nam się upolować. Reszta stada uciekła. Stwierdziliśmy ze od razu go zjemy.
Zapadal zmierzch weszliśmy na najwyższya skale jaka była w lesie i zawylismy. Fathym wyglądała jeszcze ładniej w blasku księżyca.
-chyba trzeba będzie się już wracać myślę, że brat będzie się o mnie martwił
-w sumie Dakota też pewnie zaraz będzie mnie szukać
Poszedłem odprowadzić Fathym.
-fajnie dziś było
-też się świetnie bawiłem
-wiesz co zawsze zastanawiałem się co jest za tym lasem może pójdziesz ze mną jutro?
-jasne
-no to jesteśmy umówieni
-dobranoc
-dobranoc
W głowie cały czas miałem Fathym. Odchodziłem gdy weszlem do jaskini spotkalem się z zmartwionym spojrzeniem Dakoty.
-coś się stało?
-nie
-(wiedziałem że o coś jej chodzi ale nie wiedziałem o co) westchnąłem i poszedłem spać. Cały czas czułem na sobie spojrzenie Dakoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz