-----------------------------------
Po kilku miesiącach
-----------------------------------
Leżałem obok kochanej Blood. Dzisiaj miał się urodzić jeden szczeniak. Wadera była poddenerwowana. Szczerze, to chyba ja się bałem bardziej niż ona. Bałem się jak nigdy dokąd. Wataha się rozrasta, w sumie tak jak i moja rodzina. Zaledwie kilkanaście miesięcy temu dołączyłem do watahy i uciekałem przed niedźwiedziem, a dzisiaj będę szczęśliwym tatą. Do jaskini wszedł medyk. Musiałem wyjść. Jak nie kręciłem się w kółko, to chodziłem w tą i spowrotem. Czekałem kilkanaście minut. Medyk wyszedł. To był znak że mogę już wejść. Gdy stanąłem w progu jaskini ujrzałem śnieżno białego wilczka. Podszedłem do wilczycy i ją polizałem. Byłem z nas, chociaż właściwie bardziej z niej, bardzo dumny. Okazało się że za jakieś trzy miesiące urodzi się jeszcze jeden.
-I jak go nazwiemy?-spytała.
-Nie wiem.
-Ty wymyśl jemu. Ja z kolejnym sobie poradzę.
-Może.....-pół godziny później-Arthemis?
-Może być.
(Picallo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz